wtorek, 27 sierpnia 2013

Ziemia jest w Nas!

W pieśniach i legendach różnych indiańskich tradycji Ziemia i wszystkie formy życia są przedstawiane jako prawdziwie piękne. Indianie byli i są wielbicielami życia. Według nich wszystkie elementy przyrody miały należne sobie miejsce, istnienie, i świadomość. Przybysze z Europy postrzegali ich ziemie jako dzikie, wyludnione i nieprzyjazne. Dla Indian natomiast ich tereny były bogatymi zbiorowościami żyjących istot, wśród których byli także ludzie. Były miejscami sacrum, w których można było odczuwać działanie Wielkiego Ducha (Wielkiej Tajemnicy).

Uniwersalnymi terminami odnoszącymi się do przyrody i powtarzającymi się we wszystkich tradycjach indiańskich są: akceptacja i szacunek. Akceptacja znaczy: uznawanie świata takim jaki on jest, powstrzymanie się od ciągłego usiłowania jego zmiany według własnych pomysłów. Natomiast szacunek oznacza szanowanie duchowych sił przyrody i troskę o wszystkie jej elementy: ziemię, drzewa, zwierzęta, wodę, gwiazdy itd. Podstawowym przekonaniem jest to, że Ziemia jest żyjącą istotą obdarzoną świadomością i powinna być traktowana z szacunkiem i troską. Ziemia jest uważana za Matkę, ponieważ jest źródłem życia wszystkich żywych istot, również ludzi. Z Ziemi się zrodzili, ona podtrzymuje ich istnienie i do niej powrócą po śmierci. 

Indianie nie tylko widzą siebie jako część Ziemi, ale również uważają, że Ziemia jest częścią ich.
My jesteśmy Ziemią. Według mojego rozumienia jest to fundamentalna idea wpisana w życie i kulturę Indian Południowego Zachodu. Co więcej, Ziemia jest umysłem ludzi, tak jak my jesteśmy umysłem Ziemi. Ziemia jest nie tylko miejscem (oddzielonym od nas samych), na którym odgrywamy dramat naszych odizolowanych przeznaczeń. Nie jest środkiem dla naszego przetrwania, tłem dla naszych interesów... Jest raczej częścią naszego istnienia, dynamiczną, znaczącą, realną. Jest nami, w tak realnym sensie jak nasze pojęcia "ego", "libido",... w sensie bardziej realnym niż jakakolwiek konceptualizacja lub abstrakcja odnosząca się do ludzkiego istnienia może być. (Paula Gunn Allen "Iyani. It goes this way") 

Wiele kultur indiańskich uznając, że Indianie są częścią Ziemi, uznaje tym samym, że intelektualnie i emocjonalnie nie mogą się oni izolować od niej i jej mieszkańców, tak jak to zrobiły kultury mające swój europejski rodowód. Idea, która stale powtarza się w wypowiedziach Indian to idea "pokrewieństwa" z innymi żyjącymi istotami, idea "świata - rodziny."  

Rozważne wzajemne relacje pomiędzy ludźmi a innymi istotami żywymi wyznaczają równowagę w przyrodzie. Według rdzennych Amerykanów każda działalność człowieka, jak choćby polowanie i zbieractwo, musi być dokonywana w taki sposób, aby zachować tę równowagę. Zabijanie zwierząt "dla sportu" i bez właściwych rytuałów może zagrozić równowadze świata. Indianin nie zabija więcej zwierząt niż potrzebuje i wykorzystuje wszystkie części zabitego zwierzęcia. Nigdy też bez potrzeby nie zrywa i nie niszczy roślin. Ta postawa promowania i ochrony życia, która przejawia się też w wielu tradycyjnych ceremoniach jest podstawą poglądu, że istoty ludzkie są w aktywny sposób odpowiedzialne za utrzymanie równowagi między człowiekiem a przyrodą, która to równowaga warunkuje wspólne dobro istot żyjących we wszechświecie.

Aby zrealizować siebie, człowiek musi uświadomić sobie pokrewieństwo ze wszystkimi istotami. Aby osiągnąć wiedzę człowiek musi stać się pokornym wobec wszystkich form życia, włączając w to nawet najmniejszą mrówkę.

Fragmenty te pochodzą z "DROGA POKOJU INDIAN HOPI i inne tradycje" - Maria Głowacka
Zapraszam do przeczytania całości http://www.zb.eco.pl/bzb/15/index.htm

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

"Złote myśli" o życiu

„Dla nas świat był jak tajemnica, która powinna być czczona, a nie jak puzzle, które należy ułożyć.”

„Musimy przestać patrzeć na życie, jakbyśmy my ludzie, byli na szczycie wszystkiego. Dusza jest we wszystkim, nie tylko w ludziach. Jeśli stwórca to stworzył, to jest w tym dusza. I jeśli to ma w sobie ducha to ma swoją rolę do odegrania w kreacji.”

„Spędzasz zbyt wiele czasu próbując dowiedzieć się czegoś o rzeczach, a za mało czasu poświęcasz na uczenie się od nich. Myślisz za wiele, a za mało doceniasz.”

„Największą słabością twoich ludzi jest to, że nie wiecie jak słuchać… Twórca umieścił wiedzę
we wszystkim.”

Mitakuye  oyasin – wszystkie moje relacje, wszyscy jesteśmy spokrewnieni

To oznacza każdą rzecz na świecie - rośliny, zwierzęta, niebo, drzewa, skały – wszystko. Kiedy
czujesz, że wszystko jest twoim krewnym, czujesz, że wszystko jest połączone.”

sobota, 24 sierpnia 2013

Indiańska Starszyzna - Wszyscy Stanowimy Jedno




Z kanału cykcykcykcykbum

Kiedy Europejczycy pierwszy raz tu dotarli za czasów Kolumba, mogliśmy pić wodę z każdej rzeki. Gdyby Europejczycy żyli podobnie do sposobu Indian, wciąż moglibyśmy ją pić prosto z rzek. Ponieważ woda jest święta. Powietrze jest święte.

Nasze DNA jest zbudowane z tego samego DNA co drzewo. Drzewo oddycha tym co my wydychamy. Z kolei my potrzebujemy tego, co wydycha drzewo. A więc wraz z drzewami posiadamy wspólne przeznaczenie.

Wszyscy pochodzimy z Ziemi. A kiedy jej woda, czy atmosfera są zanieczyszczone, zareaguje ona na swój własny sposób. Matka reaguje.

Świat stał się „marketem”. To z tym pojęciem „marketu” mamy styczność na co dzień. Z jego ideą nieograniczonych, nieskończonych surowców. A kiedy mówisz „surowce” mówisz o naszych krewnych. O naszej rodzinie. Ryby są naszą rodziną, to nie surowiec. To rodzina. Wymagają równego szacunku.
Struktura tego świata bazuje na funkcjach naturalnego prawa, a prawo naturalne to potężny regeneracyjny proces. To proces regeneracji, umożliwiający kontynuację wzrostu… jest nieskończony. Absolutnie nieskończony jeśli wszyscy godzą się na to prawo i przestrzegają go. Ale jeśli sprzeciwiasz się temu prawu i wydaje ci się, że możesz je zmienić, będziesz skazany na porażkę. Z taką porażką będzie związane wiele bólu. Ponieważ prawo naturalne nie zna litości. To tylko prawo.

Ziemia jest wszechmocna. Nie została stworzona wyłącznie dla ludzi. My jesteśmy tylko jej częścią. I nie musi nas tu wcale być, ponieważ Ziemia posiada swój własny proces. I nawet jeśli dojdziemy do punktu, w którym zniszczymy nasz cały ludzki gatunek – zniszczymy życie i ostatecznie znikniemy z powierzchni planety – Ziemia wcale nie zniknie. Nie nastąpi żaden koniec świata. To naprawdę interesujący koncept. Nie, świat się nie skończy. Życie ludzi na nim, tak. A więc nie rozmawiamy o końcu świata, tylko o końcu nas. A świat – bez względu na to jakie szkody wydaje ci się, że narobiłeś – zregeneruje się, rozzieleni. Odrestauruje wszystko, co kiedyś tu istniało, z wyjątkiem tego, że nie będzie już ludzi. Ponieważ posiada na to całą wieczność.

To tak, jakbyś biorąc udział w zawodach, zbliżając się do finalnego odcinka w wyścigu, dostrzegł przed sobą kamienny mur. Mimo tego, nie ściągasz swojego konia. Nie hamujesz. Wręcz odwrotnie: nawet przyśpieszasz. W ten właśnie sposób postrzegam korzystanie z tego, co nazywacie „surowcami”. Zużywacie je w czasie krótszym od czasu reprodukcji. Zmierzacie w kierunku katastrofy i żaden z was nie ściąga swojego konia. I każdy dzień, którego nie postąpiliście słusznie, jest dniem, w którym straciliście opcję. Codziennie tracicie te opcje.

Żadne drzewo nie rośnie samo dla siebie. Drzewa to społeczność. Poszczególne rośliny gromadzą się wokół określonych drzew. A określone lekarstwa gromadzą się wokół tych poszczególnych roślin. Więc jeśli niszczysz je, jeśli wycinasz wszystkie drzewa, nie zabijasz wyłącznie samej społeczności drzew… Niszczysz również cały otaczający je kolektyw, który rozwijał się dzięki nim, a mogą to być bardzo potrzebne lekarstwa. Dla ludzi lub zwierząt. Utraciłeś więc ten kolektyw. A jeśli zaczynasz karczować (co ma miejsce w Ameryce oraz Kanadzie na szeroką skalę, i pewnie w innych krajach też) wtedy jesteś ogromnie destrukcyjną siłą. A ponowne sadzenie drzew nie jest odbudową całej społeczności. Straciłeś wiele w tym procesie. Nie możesz tego pojąć? Zrozumiesz.

To zrozumienie może pojawić się w bardzo dotkliwy sposób. Dzisiaj na świecie istnieje około stu dominujących ekonomicznych oddziałów. Sto największych ekonomicznych zespołów. Tych określeń używają dla siebie.  49 z nich to państwa a 51 to korporacje. Przetraw to przez chwilę. Co to oznacza? Oznacza, że to korporacje są główną siłą w egzekwowaniu decyzji w dzisiejszym świecie. A korporacje nie przejmują się prawami człowieka, nie przejmują się jego opinią, nie dbają nawet o przyzwoite wynagrodzenie dla swoich własnych pracowników. Więc jakiego rodzaju decyzje zostaną powzięte również w naszym imieniu przez te ekonomiczne potęgi? Te korporacyjne stany, jak je nazywam. Może być [nie jasna treść] jak to mówią. W związku z kilkoma rzeczami, które dzieją się obecnie.

Dlatego uważam, że ludzie powinni może stać się bardziej świadomi, obudzić się… Siła zawsze leży w rękach ludzi. Władze powinny dojść do wzajemnego porozumienia, rzucić wyzwanie tym wartością, które do dziś trawią nasz świat, ponieważ społeczeństwo konsumenckie jest zasilane ekonomią, a nie zdrowym rozsądkiem.

Wiecie, powiedziane jest, że niezbyt mądrze podążać za kimś, nawet jeśli masz odpowiedź dlaczego… Ale jeśli miałbyś za tym kimś na przykład skoczyć z klifu, to czy nadal podążałbyś za nim? Użyj rozumu. Użyj zdrowego rozsądku. Każdy powinien być panem sam dla siebie. Innymi słowy myśl sam za siebie.

Podnosimy więc wzrok w poszukiwaniu sojuszników, w poszukiwaniu przyjaciół, ludzi, którzy zrozumieją i przystaną na te rozporządzenia pokoju. Składamy w wasze ręce całe życie. Waszą odpowiedzialnością i obowiązkiem jest troszczyć się o nie. A kiedy wypowiadał te słowa, nie mówił o naszych ciotkach i wujach, kuzynach, ojcach, matkach… Chodziło mu o całe życie. Chodziło mu o drzewa. O ryby. Zwierzęta. O wszystko co rośnie. Wszystko co żywe. Ponieważ to wszystko rodzina.

-----
Original title:
Indian Elders - We are all one

Thanks for sharing to:
domino7171,
for upload to:
chihuahuazz

czwartek, 15 sierpnia 2013

Dzieci u Indian

Indiańska rodzina tworzyła jedność religijną i gospodarczą. W jej ramach realizowano także normy społecznych zachowań, zachęcające do dzielenia wszystkiego z krewnymi i powinowatymi, współpracy i udzielania sobie pomocy. Przestrzeganie zasad etyki było podstawowym warunkiem osiągnięcia satysfakcji w życiu jednostkowym i zbiorowym.

Dziecko zajmowało pierwszoplanową pozycję w kulturach indiańskich, uważane było za największy dar, jaki otrzymują rodzice i całe plemię. Każdemu dziecku przysługiwało prawo do własnego miejsca w domu i pożywienia, prawo do wychowania i nauki, a gdy się zdarzyło, że dziecko nie miało bliskich krewnych - stawało się własnością i honorowym ciężarem całej społeczności plemiennej. Nie znano pojęć „bękarta”, „dziecka z nieprawego łoża”, stosowanego w innych kulturach w odniesieniu do dziecka bez statusu społecznego lub pozbawionego ogólnie respektowanych praw tylko dlatego, że jego rodzice nie byli małżeństwem. Wszystkie indiańskie dzieci były prawowite. Niezamężna matka z dzieckiem zawsze mogła liczyć na życzliwość kogoś, kto był gotowy zapewnić im dom i ojcowską opiekę, na kogoś, kto zaadoptowałby dziecko.

Samokontrola, posłuszeństwo, szacunek dla starszych, uprzejmość, dbałość o wygląd zewnętrzny i czystość to cnoty, które wpajano dzieciom od pierwszych miesięcy życia.

Niepisane prawo Lakotów zalecało, aby przerwa pomiędzy narodzinami kolejnych dzieci wynosiła sześć lat. W tym okresie rodzice mieli dosyć czasu na troskliwe zajęcie się i odchowanie dziecka. Ojciec i matka byli w równym stopniu odpowiedzialni za kształtowanie młodego charakteru, jakkolwiek w procesie wychowawczym bezpośrednio uczestniczyła cała lokalna społeczność. Dzieci uczono zdobywania wiedzy o świecie przede wszystkim przez przysłuchiwanie się i baczną obserwację zachowań otoczenia, w tym przedstawicieli świata zwierzęcego.

Wśród plemion preryjnych chłopcy zakładali swą pierwszą przepaskę biodrową w wieku dziewięciu-dziesięciu lat, co zazwyczaj było sposobnością do rodzinnego świętowania. W niektórych plemionach dzieciom w tym wieku tatuowano na ciele odpowiednie znaki. Powhatan w Wirginii na krótko pozbawiali starszych chłopców świadomości, by przebudzili się jako prawie dorośli, nie obciążeni wspomnieniami i nawykami z dzieciństwa. Chłopcy z plemion zamieszkujących wschodnie i środkowe obszary Ameryki Północnej w wieku piętnastu lat, po osiągnięciu w czasie wizji pierwszego kontaktu z duchem opiekuńczym, mogli się przyglądać odświętnym tajemnym obrzędom stowarzyszeń wojowników.

Gry i zabawy pochłaniały małym Indianom większą część wolnego czasu. Dziewczynki stroiły swoje lalki w ubranka naśladujące plemienne ubiory i nosiły na plecach w małych nosiłkach. Dzieci otrzymywały zabawki stosownie do wieku i płci. Wykonywano je z drewnianych klocków, kości i innych naturalnych surowców. Niektóre zabawki były wiernymi, tyle że pomniejszonymi kopiami przedmiotów używanych przez dorosłych. Wszelkiego rodzaju lalkami bawili się zarówno chłopcy, jak i dziewczęta. Niektóre strugano z wierzbowych patyków, pozostawiając naturalne, odpowiednio przycięte gałązki na ręce i nogi. Inne sporządzano ze skrawków miękkiej skóry, przyczepiano kosmyki ludzkich włosów, szyto ubranka ozdobione haftami paciorkowymi. Starsze dziewczynki otrzymywały lalki przypominające ubiorami dorosłych mężczyzn i kobiety. Zabawki dodatkowo zaopatrzone były w miniaturowe święte zawiniątka, natomiast chłopięce lalki w miniaturową broń, instrumenty muzyczne i wystrugane z drewna koniki albo maleńkie łodzie kanu z kory brzozowej. Dziewczynki bawiły się małymi naczyniami glinianymi, czasami same je lepiły z kawałków gliny. Otrzymywały również skrawki skóry do wyprawienia, z której potem szyły lalkom stroje i wyszywały je paciorkami lub barwionymi na różne kolory kolcami jeżozwierza.

Chłopcy bawili się miniaturowymi łukami, strzałami i innymi rodzajami broni używanej do polowania lub walki przez dorosłych. Od najmłodszych lat uczono ich konnej jazdy, sztuki łowieckiej, tropienia śladów i orientacji w obcym, nie znanym terenie. Znajomość wielu podstawowych, praktycznych umiejętności nabywali dzięki opiece ojców i innych najbliższych dorosłych męskich krewnych. Po osiągnięciu dojrzałości płciowej chłopców zabierano spod opieki matek. Jeżeli zraniło lub pokaleczyło kogoś z rówieśników albo dorosłych członków plemienia w czasie zabawy z użyciem broni, natychmiast zabierano mu zabawkę i zabraniano bawić się nią tak długo, aż nauczyło się jej właściwego wykorzystania.

Każdemu dziecku wyznaczono w domu miejsce do zabawy i składowania zabawek. Porzucone w nieładzie zabawki rodzice po prostu wyrzucali do dołu na śmieci i odpadki, a niedbałe dziecko musiało czekać przez wiele miesięcy, aż ofiarowano mu nowe, podobne zabawki.

Dzieci chętnie bawiły się z psami oraz oswojonymi dzikimi zwierzętami. Małe dziewczynki i chłopcy bawili się razem, lecz z czasem chłopcy zaczynali się coraz bardziej interesować zajęciami mężczyzn, podczas gdy dziewczynki naśladowały swoje matki. Treść zabaw we wszystkich szczegółach odzwierciedlała życie dorosłych. Podczas zabawy dziecko uczyło się posługiwania podstawowymi narzędziami pracy, zatem bardzo szybko zacierała się granica między zabawą a pracą. Dziewczynki pomagały w pracach domowych, przynosiły wodę i drewno na opał, zbierały jagody i korzenie jadalne, gotowały posiłki dla całej rodziny, opiekowały się młodszym rodzeństwem. Chłopcy pilnowali koni, pomagali w pracach polowych, polowali na ptactwo i drobną zwierzynę futerkową. Dorośli wpajali dzieciom szacunek dla własnej i cudzej pracy, napominając, że lenistwo budzi pogardę i zawsze prowadzi do ubóstwa.

Fragment książki "Wojownicy gwiaździstych tarcz" - Leszek Michalik